Ta kobieta postanowiła podzielić się ze światem historią o swojej córce. Pewnego dnia dziewczynka trafiła do szpitala, ponieważ nieustannie płakała. Później okazało się, ze ten nieustanny płacz jest objawem poważnej choroby.

Oto co powiedziała kobieta: „We śnie Ewa często się śmieje, mruczy, aktywnie o czymś dyskutuje. Właśnie teraz pisnęła tak bardzo, że podskoczyłam na łóżku, pewnie miała zły sen. I z tym piskiem przypomniała mi się jedna dość dziwna historia”.

Kobieta zauważyła u dziecka dziwny objaw
Kobieta zauważyła u dziecka dziwny objaw

Wylądowaliśmy wtedy w szpitalu. Ewa co nocy jęczała i krzyczała. Nie spaliśmy już trzecią noc pod rząd. Jej wstrzykiwali Difenhydramine, aby „dziecko trochę pospało”. Ja prawie nic nie ogarniałam, ale w końcu zapytałam lekarza, co się w ogóle dzieje.

Po tyradzie, że dziecko po prostu umiera, mówią mi, że takie dzieci naturalnie mają zaburzenia psychiczne i potrafią tak po prostu krzyczeć. Jestem dość sceptyczna, jeżeli chodzi o takie diagnozy. Co to „tak po prostu” tak naprawdę oznacza? Przecież jest jakaś przyczyna tego płaczu, trzeba tylko zbadać to.

Popularne wiadomości teraz

"Wstyd mi przyznać, że widziałam mojego wnuka tylko raz, mimo że ma już 2 miesiące. A wszystko przez moją synową"

"Mam teraz 59 lat. Mam dwie córki i troje wnucząt. Niedawno odwiedziła mnie moja najstarsza córka i odbyliśmy rozmowę"

"Przykro mi było słyszeć takie słowa od mojej ukochanej dziewczyny. To był ostatni wieczór, który spędziliśmy razem"

Rodzice Anny nie wzięli udziału w ślubie, mówiąc swojej jedynej córce, że to małżeństwo nie przetrwa

Kilka godzin negocjacji i w końcu córkę zbadał pediatra, gastroenterolog, chirurg, przynieśli nawet przenośne USG, pobrali krew do analizy. Nie będę nawet mówić o tym, jak chirurg, dotykając jej brzuszka, powiedział, że ona już nie może sama iść do toalety, więc trzeba założyć jej cewnik – oczywiście nie pozwoliłam im na to. Po 2 godzinach stało się jasne, że dziecko ma kamienie w nerkach – wszystko przez te bezmyślnie wstrzykiwane leki.

Z kamieniami poradziliśmy sobie, lekarze usunęli je, kosztowało nam to 10 nieprzespanych nocy, ale potem Ewa się uspokoiła. Jej zaburzenia psychiczne zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Natomiast myśl o tym, ilu rodziców, nie tak skrupulatnych jak ja, nie przekonują lekarzy do zbadania wszystkiego, co można zbadać, aby postawić dziecku dobrą diagnozę, i nierzucania się słowami na kształt „to tylko zaburzenie psychiczne”, nadal nie opuszcza mnie.