Nie chcę opowiadać koleżankom o tym, co dzieje się w mojej rodzinie i wszystkich naszych kłótniach, ale koniecznie muszę podzielić się z kimś swoimi emocjami oraz uczuciami.

Przez 10 lat naszego związku ja tak i nie znalazłam wspólnego języka z rodziną mojego męża, chociaż jesteśmy małżeństwem od 6 lat, bardzo kochamy siebie nawzajem, a przyczyna wszystkie naszych konfliktów są wyłącznie nasi krewni. Jego rodzice od samego początku nie chcieli mieć takiej synowej jak ja, prostej dziewczyny ze wsi, bez żadnych zasług. Lecz ja nie wiedziałem o tym, dopóki nie zaczęliśmy razem mieszkać.

Jego rodzice też nic mu nie dali, przyjechał do mojego wynajmowanego mieszkania z jedną walizką i tyle. Zaczęliśmy więc mieszkać razem, dzień i noc pracując, aby zarobić, chociażby trochę pieniędzy. Jego rodzice nigdy nas nie odwiedzali, natomiast moja mama zawsze przekazywała nam jedzenie i pomagała mi we wszystkim. Oni usprawiedliwiali swoje zachowanie, mówiąc, że przyjdą do nas, kiedy będziemy już mieli własne mieszkanie.

Mąż ma też brata, który kocha pieniądze i luksus, ale wcale nie chce pracować. Dlatego on ciągle bierze pożyczki, a rodzina musi spłacać za niego te długi. Zaczęło się więc od tego, że mój mąż zapomniał telefonu w samochodzie brata, a on wykorzystał sytuację i szybko go sprzedał. Mąż przymknął na to oczy, ale ja nie miałam zamiaru milczeć i powiedziałam mu wszystko, co o nim myślę. Oczywiście on nie oddał tych pieniędzy.

Pewnego razu pojechaliśmy do moich rodziców, a on w tym czasie wziął klucze do naszego mieszkania od teściowej i ukradł nam odtwarzacz. Od tego czasu zmieniliśmy wszystkie zamki. Dlatego obecnie brat mówi wszystkim, że nastawiłam męża przeciwko niemu, chociaż tak nie jest. Potem zaczęły się przygotowania do ślubu, brat zaczął mówić, że może i nie przyjdzie. Przestałam wiec z nim rozmawiać, nawet przestałam go witać, żeby się nie denerwować.

Popularne wiadomości teraz

"Jeśli coś stanie się mojemu synowi, w mgnieniu oka wylądujesz na ulicy": moja teściowa krzyczała na mnie podczas uczty

"Jesteś bezwartościową babcią, myślisz tylko o dziecku córki, a Maciej i ja jesteśmy dla ciebie obcy": synowa poskarżyła się na teściową

"Idę do teściowej z własną pościelą i ręcznikami. Nie mogę używać jej rzeczy po tym, co ostatnio widziałam"

Miałam wspaniałe życie i wiele planów na przyszłość, ale jedno wydarzenie wszystko zrujnowało: "Nie jestem jej nic winna"

Pewnego dnia on zaoferował się pogodzić, a ja postanowiłam wybaczyć mu, przecież on jest członkiem naszej rodziny. Natomiast moja cierpliwość szybko się skończyła – on pożyczył od nas pieniędzy, a potem powiedział, że nic nie brał i nie zamierza nic oddawać. Ponadto on zaczął skarcić mnie w obecności całej rodziny.

Przez te lata kupiliśmy już trzypokojowe mieszkanie, spłacamy kredyt samochodowy, pracujemy na dwóch etatach, nie wysypiamy się w nocy, a jego rodzina nadal nic nie robi i uważa, że pieniądze spadają nam z nieba. Nie chcę oddawać im tego, co zarobiłam swoja ciężką pracą.

Najgorsze jest to, że sześć miesięcy temu mój mąż został zwolniony z pracy i obecnie my żyjemy tylko z mojej pensji. Teraz już naprawdę zaciągnęliśmy pasy, przecież nie mamy nikogo, kto mógłby nam pomoc. Musiałam spłacić pożyczkę, ale wtedy nie miałam potrzebnej sumy, więc poprosiłam teściową o pieniądze do następnej pensji – ona odmówiła mi. Potem dowiedziałam się, że za te pieniądze ona kupiła dla brata męża i jego dziewczyny wycieczkę nad morze.

Chociaż przez te wszystkie lata dawaliśmy naszej teściowej znacznie większą sumę, podobnie jak i bratu, szkoda, że ​​pomagasz ludziom, a oni tego nie doceniają. Wydaje mi się, że po prostu nami gardzą i traktują jako walizkę z pieniędzmi. Mam dobre relacje tylko z teściem, ale on ni o czym nie decyduje w tej rodzinie. Tak właśnie żyjemy…

Teraz potrzebujemy pieniędzy, które pożyczyliśmy bratu Antona, ale wiem, ze on nic mu nie powie.

Co mam teraz zrobić?