Kilka lat temu, gdy Magda miała zaledwie 26 lat, ona poznała mężczyznę, który był od niej o 18 lat starszy, natomiast dziewczynie w żaden sposób to nie przeszkadzało. Om był wdowcem (jego żona zmarła na raka). Trzyletnia córka, która została bez matki, również nie była dla niej przeszkoda.

Wręcz przeciwnie, dziecko było dla niej dodatkowym atutem, ponieważ dziewczyna cierpiała na bardzo rzadka chorobe i przez to zabroniono jej rodzic dzieci. I tu proszę, ma już dziecko, co prawda z ciężką traumą po utracie matki, ale jeszcze małe. W rezultacie ich relacje zaczęły dość szybko się rozwijać. Dziewczyna nawet oficjalnie adoptowała dziewczynkę i szczerze wierzyła w to, ze dziewczynka będzie traktować ja jako matkę. Dziecko rzeczywiście bardzo szybko przywiązało do nowej matki. Wszystko wydawało się tak piękne, jak we śnie.

Natomiast im bliższy był jubileusz męża –  50 lat, tym więcej mężczyzna myślał o spadkobiercy.

- Może jednak spróbujesz urodzić dziecko? - na początku delikatnie pytał ja mąż, a dziewczyna tylko żartobliwie odpowiadała, ze jednak nie.

Dziewczyna adoptowała małą dziewczynkę
Dziewczyna adoptowała małą dziewczynkę
Photo by Marcos Paulo Prado on Unsplash

Popularne wiadomości teraz

"Przez trzy lata teściowa nazywała mnie córką, cieszyła się naszym szczęściem. A potem to było jak nagłe cięcie: zostaliśmy wyrzuceni z mieszkania"

"Moja matka uratowała mój związek z mężem: byliśmy na skraju rozwodu, a teraz, 20 lat później, jesteśmy razem"

"Muszę pomagać mojej matce, ona żyje o chlebie i wodzie. A moja żona uważa, że starsi ludzie potrzebują dużo do szczęścia"

"Nie sądziłam, że w wieku 50 lat wpadnę w taką historię miłosną. Mieszkałam z jednym panem, a kilka miesięcy później wyszłam za jego przyjaciela"

- Przestań wymyślać sobie choroby! – mówił po jakimś czasie już podirytowany ukochany. W odpowiedz na to, dziewczyna pokazała mu raporty medyczne. Oczywiście było to dla niej upokarzające, ale nic innego w takiej sytuacji ona nie mogla zrobić.

- Albo ty urodzisz mi syna, albo ja wystąpię o rozwód! Przecież kiedyś kobiety rodziły prosto w polu, nikt nie wiedział o żadnych chorobach i wszystko było w porządku. Chcę mieć syna! Spadkobiercę! - mąż był bardzo zdeterminowany w swoim pragnieniu. Było jasne, że on mówi bardzo poważnie.

- Rozmawiałam z nim o tym wszystkim wiele razy, uzasadniałam i argumentowałam swoja opinie. Mówiłam, że ​​nie będę rodzić, ponieważ prawdopodobieństwo wystąpienia powikłań jest zbyt duże, to znaczy mogę umrzeć zarówno ja, jak i dziecko. Powiedziałam też, że nie jest już młody. A dziecko trzeba nie tylko urodzić, ale także wychować. Jeśli z nim coś sie stanie, zostanę sama z dwójką dzieci. Mowie o sytuacji, jeśli uda mi się jednak urodzić to dziecko. Co za samolubstwo? Czy on pomyślał w ogóle o swojej córce? Jeśli umrę, czy on będzie znowu szukać dla niej nowej matki? Przecież on cały dzień spędza w pracy i nie ma czasu na dziecko.

Jeśli on chce wystąpić o rozwód, niech to robi. A potem może zacząć szukać sobie młodej kobiety, która jest w stanie urodzić mu syna. Tylko moja córka zostanie ze mną, bez względu na to, ile mnie to będzie kosztować. Ona przeszła już wiele trudności w swoim życiu, nowa matka na pewno nie uszczęśliwi ja. Poza tym wystąpię o alimenty, bo adoptowałem dziewczynkę i mam do tego prawo. Niech płaci.

Ta historia jeszcze się nie skończyła, ale jeśli oni jednak zdecydują się rozwieść, to na pewno pozostaną każdy przy swoim.

Jak uważacie, z kim powinna zostać córka?